sobota, 20 lutego 2016

O diecie słów kilka

Nigdy nie przepadałam za dietami. Kocham jedzenie i nie lubiłam się nigdy ograniczać. Raz jeden udało mi się przetestować sumiennie jedną dietę i owszem dała rezultat, jednak bardzo nietrwały... W ten sposób się zrazilam i długo niczego więcej z takich wynalazków nie stosowałam. Z radością powitałam ciąże, gdyż wreszcie bezkarnie mogłam sobie pofolgować: jednak dzięki ciągłej zgadze i tak dużo nie jadłam, wiec nie przytyłam więcej niż 7 kg. Po porodzie wszystko samo zeszło: jak marzenie.
Jednak ostatnio zatęskniłam do swojej figury, którą miałam przed laty i do moich starych pięknych jeansów. Nasunęło mi się pytanie: co się przez te lata stało z ta drobną filigranową dziewczyną... Odpowiedz jest prosta: zgineła pod tonami słodyczy. Owszem nie mam jakiejś tam wielkiej nadwagi, jednak do filigranowych już bynajmniej nie należę i nie czuje się tak lekko jak kiedyś... Czas to zmienić- pomyslałam. Jednak nie czas to na restrykcyjne diety i głodzenie się kiedy karmi się dziecko nie nie nie. Więc moje postanowienie zawisło w kilkutygodniowej próżni, do momentu, gdy odpowiedz na wszystkie pytania dostałam podsuniętą pod nos, podaną na tacy,a dokładnie na fejsie. Konto należy do osoby, którą już dawno podziwiam za jej styl życia, zamiłowania kulinarne tudzież sylwetkę i osobowość (tyle ile dane mi jest ją poznać czytając jej bloga) Panią Agnieszkę Maciąg. Jej książka kucharska "Smak życia" była jedna z pierwszych jakie posiadam i dotąd pozostaje ulubioną. Jestem ciekawa innych jej książek, jednak muszę poczekać,aż pojadę do Polski i zrobię "najazd" na Empik lub Thalia....
Wracając do tematu: Pani Agnieszka jest zwolenniczką diety niełączenia, a raczej dokładniej mówiąc sposobu odżywiania na całe życie, aby zachować szczupła sylwetkę (polecam i odsyłam was do bloga pani Agnieszki Maciąg).Moja pierwsza reakcja: ograniczenia (!) czyli lepiej trzymać się  od tej diety z daleka. Jednak w trakcie czytania i zagłębiania się w temat zrozumiałam, że wprost przeciwnie: oto znalazłam rozwiazanie moich problemów! Nareszcie nie muszę rezygnować z niczego. Mogę sobie jeść białka a mogę rownież i węglowodany. Nie muszę z niczego rezygnować. To ja zadecyduje co i kiedy jem. Owszem nie zjem spaghetti bolognese, ale za to spaghetti z warzywami albo nawet z wędzonym łososiem (tak tak wiem że ryba to białka ale unowocześniona dieta niełączenia wędzone produkty zalicza do grupy neutralnej). Że niby nie zjem kanapki z twarożkiem? Albo pieczonych ziemniaków z tzatzikami? Bzdura! Niwa dieta niełączenia zalicza jogurty, maślankę oraz śmietanę i twarożek rownież do diety neutralnej.
W dodatku mogę sobie stosować tę "dietę" także przy karmieniu piersią, ponieważ jest zdrowa, mam wszystkie potrzebne witaminy i mikroelementy i nie głoduję.
Zachęcam was do poczytania na temat tej diety i przemyślenia sprawy jeśli tez macie kilka kilosków do zażegnania. 
Ja tymczasem będę was się starała przez kilka następnych postów pokazać co jem, i jak w nieskomplikowany sposób  wprowadzić te nawyki w życie a przy tym nadal pysznie się odżywiać. Nie będę pokazywać wam całego jadłospisu gdyż jest na to wystarczajaco przykładów w internecie, ale postaram się pokazać wam kilka przepisów na potrawy które jem gubiąc kilogramy. Uprzedzam od razu, ze nie jestem ekspertem, dietetykiem ani lekarzem i jeśli macie watpliwości lub jakieś dolegliwości skonsultujcie swój wybór najpierw z lekarzem. Nie jestem nieomylna, rownież jeśli chodzi o przepisy, choć zazwyczaj wszystkie składniki skrupulatnie sprawdzam nim je wam polecę.
A teraz na koniec najlepsze co pani Agnieszka poleca i doskonale się z nią w tej kwestii zgadzam: dla motywacji,raz w tygodniu pozwalamy sobie na kawałek domowego ciasta. :) Żyć nie umierać co?

Pieczone ziemniaki z piekarnika

To jeden z moich ulubionych dodatków do obiadu: proste w przygotowaniu ale przepyszne ziemniaki z piekarnika.
Uwielbiam je nawet jeść same bez niczego, lub kwaśną śmietaną. Boskie! Jak to mówią: niebo w gębie.
A do szczęścia trzeba tak niewiele: blachę wykładamy papierem do pieczenia i wysypujemy na nią obrane i pokrojone w kostkę (ok 2cm) ziemniaki( o wcześniejszym wypłukaniu woda wspominać nie muszę). Następnie skraplam olejem rzepakowym oraz sokiem z cytryny. Na koniec trzeba poruszyć suszonymi ziołami: oregano, rozmarynem, oraz przyprawami tj. papryka (ostra lub słodka według upodobania). Pieczemy w piekarniku przez 35 min. Voilà!